STEVE JOBS

STEVE JOBS autor książki Walter Isaacson

Są książki, są sprawy istniejące obok, których nie ma możliwości, by przejść obok nich obojętnie. Biografia St. Jobsa spisana przez Isaacsona jest fascynująca z jednego powodu, Jobs jest/był moim rówieśnikiem. Startowaliśmy w tym samym czasie po przeciwnych stronach kuli ziemskiej. Historię, zwłaszcza tę najnowszą Polski wszyscy znamy, my mieszkańcy tej części świata.

U nas był stan wojenny i „pokojowa” wojna Polaka z Polakiem, a tam w garażu w samym czasie młodzi ludzie stanęli przed wyzwaniem połączenia kilku rezystorów z tranzystorami, by uruchomić wynalazek końca dwudziestego wieku otwierając symboliczne bramy do XXI wieku.

Nie zamierzam niczego porównywać, raczej starałem się podczas tej lektury podążać za równolegle postępującym czasem. W książce, do której wiele osób ma zastrzeżenia, że została napisana na życzenie Jobsa,  widzę inne walory. Sam pokochałem wszystkie produkty Mac-a. W nim można ujrzeć, jak w zwierciadle, kilka faktów z historii nauki. Sam życiorys Jobsa i jego perypetie rodzinne są odrębnym tematem. Po przeczytaniu tej lektury można spojrzeć głębiej w filozofię życia człowieka i jego walki, aby to on miał zawsze ostatnie, decydujące  zdanie. Słynny biegunowy magnes działający przyciągająco na tych, co znaleźli się w polu rażenia jest równoznaczny z tym, jak drugi biegun Jobsa, który odpychał od siebie innych. Bill Gates i St. Jobs byli przez pewien czas przyjaciółmi, a potem stali się partnerami dążącymi do zawładnięcia światem przy pomocy komputerów. Kto kogo naśladował, kto kogo gonił i jakimi metodami, jest w tej książce dobrze opisane, dla laika i dla tych, co wspólnie śledzili zdobywanie rynków nie ma znaczenia. Cały rozwój szedł taką parą, że dzisiaj wszyscy jesteśmy tej walki powszechnymi odbiorcami i, co dziwniejsze, cieszymy się z tych udogodnień w dzień i w nocy.

W mojej ocenie, głównym motorem napędowym był St. Jobs, to on walczył, by przy pomocy środków z najwyższej półki doprowadzać wychodzący sprzęt spod jego igły, by być niedoścignionym wzorcem na kilka lat dla innych. Trudno się o tym pisze. Otwierałem wnętrza pecetów, potem w dalszej części było przyzwolenie na otwieranie wnętrz Mac-ow. To była dwubiegunowość, różnica polegała na tym, że jednym przyznaje się znak plus, innym minus, choć równość tych dwóch położeń wydaje się zerowa, przypisany znak będzie znakiem, zawsze na plus dla tego, co tę drogę wyznaczał.

Nie zamierzam rozstrzygać, który biegun ma przewagę nad innym. Myślę, że dzisiejsze rozwiązania techniczne są jedynym weryfikatorem tego, o co walka się toczyła.

Owszem, z naszego pojęcia to dziwak. Ta książka znakomicie pokazuje, czy wyznając pewne zasady miał racje, choć był nieznośnym w swym jednowładztwie. Po jego śmierci świat komputerów zawirował i przestał wyznaczać trendy. Wróciliśmy do zwykłej walki o rynek, a nie o to, czym chcielibyśmy się otaczać. Otoczenie stało się ponownie biało-czarne. Nikt nie przeznacza tylu środków nakładczych na nowości, co robił do tej pory Jobs pracując w Firmie z nadgryzionym jabłkiem, tych finansowych i tych mentalnych wynikających z jego filozofii życia.

Polecam tę książkę, zwłaszcza tym co kiedyś dotknęli i mieli możliwość współżyć z tego typu rozwiązaniami technicznymi. W tej książce znajdą świat, jakim kierował się współtwórca i dlaczego wyznaczone kierunki zmusiły wszystkich do pójścia w tym jedynym kierunku, ku tabletom i ich miniaturom.

Pierwszym krokiem nowoczesności w obsłudze komputerów były „okna”, świat obrazków i zaokrąglonych ramek na ekranie, a nie cyferek i przewijających się liczb w czarno-niebieskich barwach. Jobs zmienił nas wszystkich poprzez to, co robił. Myślę, że warto się zapoznać ze źródłem naszych czasów, które zmieniło nasze oblicza. Jesteśmy wszyscy w jego ramionach, codziennie odbierając w telefonach pełny serwis informacji ze świata. Tego nie mógł wymyślić człowiek zdawałoby się powiedzieć, a jednak to myśl ludzka zapanowała nad naszą duszą.

Zdjęcie: Autor tekstu