NORMA

WIECHU NA SŁUPIE

Wiechu, wieśniak, wiocha – podobieństwo zebranych słów zbliżone do lipnego krajobrazu, gdzie pod lipą rodzą się następne lipne pomysły. Można również zacząć w ten deseń: słoma, słomiany, słomkowy, by zamknąć pachnącym kwiatem wystającym z butów. Szukamy zapachów, szukamy wzrokowego pocieszenia oglądając się za wszystkim tym, co w ruchu i sprawiającym przyjemność odbioru.

Jest Artysta, który dopiero jest na początku tej drogi. W jego pracach światło odgrywa główną rolę. Aż dziw bierze, że wszystkie je wykonywał i -uje przy sztucznym świetle. Trzeba posiadać niebywałą wyobraźnię i zdolność spostrzegania otaczającej nas przestrzeni, by nie nadać jej fałszywych kształtów. Uczyli tego kiedyś na Politechnice, gdy ktoś chciał zostać architektem. Oczywistością jest, że warsztat w przypadku posługiwania się tajemną wiedzą światła w malarstwie jest niezbędny, zwłaszcza wtedy, gdy obrazami stają się obleczone pajęczyną myśli tego, co odbierany obraz ma nam sugerować. Każdy fałsz innej perspektywy, innego budowania przestrzeni, niepodporządkowanego nadanym źródłom rozjaśniającym występujące obiekty, a biorącym udział w grze przeplatających się między sobą użytych środków, w prostej linii powoduje odwrotny skutek.

To niemożliwe w przypadku Wiesława Wałkuskiego, plakacisty z krwi i kości, często mocno tymi słowami podkreślającego swoją indywidualność na rynku plakatu. To nie są plakaty. Te prace są obrazami przedstawiającymi widziany świat. Artysta często powtarza, że to nie on, to autorzy sceny, czy dzieł filmowych sami wyrażają się tym, co on maluje.

Dzisiaj to dinozaur w stosowanych technikach. Któż z plastyków używa ręcznej pisowni? Spokojnie, znam paru tych, co tworzą ludzką ręką swoje prace skierowując je na ulice i na słupy podpierające różnej maści budowle. Rzemiosło wymierające w świecie „spacyfikowanym” przez komputerowe programy. Nawet Zdzisław Beksiński nie wytrzymał próby czasu i zasiadł do komputera w końcowym etapie swojego twórczego życia. Skutek opłakany. Nie wszyscy nadają się do takich zmian używanych narzędzi. Jest wiedza z kompozycji i użytych środków, ale łączenie „nowoczesności” nie zawsze wychodzi naprzeciw tradycyjnym metodom tworzenia obrazu. Wiadomą rzeczą jest, że od fotografii nikt nie ucieknie od czasu powstania kamery Obskura. To nic zdrożnego, jeszcze jedno narzędzie do wykonania założonych celów w odbiorze i oszukiwaniu naszych oczu.

TYDZIEN

Znamy bajki, któż ich nie słuchał w dzieciństwie. Lubiliśmy je, gdyż przenosiły nas w świat wyobraźni, który potem może nam przeszkadzać w życiu codziennym, bądź być drogowskazem do dotarcia ze swoją wrażliwością do tych, którzy jej wtedy nie otrzymali. Dzieci uwielbiają się bać, gdy to się dzieje w świecie fikcji. Dorośli na strachy różnie reagują.

Gdy poznałem Wieśka, zawsze był uśmiechnięty. Ta cecha ludzka przybliża. Wiele rozmawialiśmy, różnym językiem, często jak wieśniak z Wieśkiem. Nasze drogi dyskusji nigdy nas nie sprowadziły do kłótni, choć po wielokroć horyzonty zainteresowań pozaformalnych były po przeciwnych stronach, one mimo wszystko wciąż istnieją. To zrozumiałe, nigdy byśmy nie byli sobą, gdyby różnice sprowadzone były do równowagi. Wymiana zdań, opinii daje możność poszerzania wiedzy o drugim człowieku. Myślę, że wciąż jesteśmy na tej drodze.

krollear Zydowka

Twórczość tego Artysty ciągle jest przykryta lepką szatą czasu i kurzu stworzoną warsztatem, a może lepiej byłoby powiedzieć, umiejętnościami manualnymi, które potrafią pokazać dłonie ludzkie człowieka martwego w kontraście do żywego i nigdy nie mamy wątpliwości, że o to Artyście chodziło. Ta „lepkość” pojawia się w tematyce i łączeniu obrazów. Zgłębianie czyjejś duszy poprzez jego twórczość jest trudne. Ten pogodny człowiek w większości przypadku operuje obrazem ponurych porannych snów, które wyciskają z nas poty, gdy nie potrafimy otworzyć oczu i przerwać kontaktu z tymi napastliwymi obrazami. Dusimy się, przewracamy na boki. Tak samo szamoczemy się z myślami przy odbiorze prac tego twórcy. Nie wszystkim podobają się zamknięte oczy i wydatne usta. A dla mnie tego typu przedstawianie kobiet tworzy niewidzialną woalkę, za którą kryły przez wieki swe myśli wciąż wciągając nas w tajemne miejsca.

Czym jest teatr, czym opera, czym wybitne, by nie powiedzieć ambitne, filmy? To te same środki przekazu docierania do naszych wewnętrznych głębin. Wtedy nam się zaczynają podobać, gdy ktoś z naszego zewnętrza wprowadzi nas w grę obcowania tych dwóch światów. Ciągłych relacji tego, co psyche, z tym, co jest obrazem widzianym, choć jedno z drugim zamyka się w tym samym miejscu, w naszym mózgu, który wszystko trawi i przetwarza w taki sposób widzenia, jaki odbiorca posiadł od najmłodszych swoich lat kontaktu z otoczeniem.

Czy warto obcować z tego typu twórczością? Szaleńcze pytanie. Mnie ona odpowiada i staram się nie tracić jej z oczu, by mieć możliwość nieustającego zgłębiania tego, co nie może być zgłębione.

http://www.walkuski.link2.pl/

Zdjęcia: archiwum Artysty